Kocham kolor czerwony, ale bez wzajemności:
doskonale obojętny wygina bramy słów.
Kocham indygo i błękit Thenarda
w koronie rzęs mknące w me sny.
Kocham też czerń falującą
przy miękkich policzkach,
w uśmiechu nagłą
i twardą biel.
Pigmentem życia kipi jej bliskość,
akwarelami przemawia świat.
Iluzja całuje szare komórki
i nic więcej nie wiem:
to szach i mat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz