Nijakie wychodzi mi z ust
Pomiędzy myślami o jakimś efekcie
Na cienkie plastry kroję niepewność
Na cienkie plastry kroi mnie
Cholera wie co
Kaszel jest dobry na restart
Na restart dobry jest kaszel
Zera w licznikach
Zera w twych oczach
I zero w lustrze
Na restart jest dobra reanimacja
Reanimacja jest dobra na restart
Usta usta
Słowa słowa
Usta usta
Usta usta
Milcz
piątek, 30 listopada 2018
środa, 28 listopada 2018
Nieśmiałoletni
Samotność zarosła chwastami
Nie wyrywam i nie patrzę
Zapuszczam korzenie
Nie udały się
Nie zakwitły
Pierwsze słowa
Bo bałem się tych ostatnich
Na uchylonej furtce
Którą nigdy nie wejdziesz
Powiesiła się nadzieja
Podobno kiedyś
Będę się z tego śmiał
Nie wyrywam i nie patrzę
Zapuszczam korzenie
Nie udały się
Nie zakwitły
Pierwsze słowa
Bo bałem się tych ostatnich
Na uchylonej furtce
Którą nigdy nie wejdziesz
Powiesiła się nadzieja
Podobno kiedyś
Będę się z tego śmiał
poniedziałek, 26 listopada 2018
Nierozwiązki
Przyjdę rozbroić bombę w twojej głowie
Nie mam już miejsca na kolejne odłamki
Rozłożę ci krzyk na części ostatnie
Zgliszcza mimowolne
Rozłożysz mi ręce na ułamki
Nierówności bolesne
Odejdziemy od zmysłów
Każdy w swoją stronę
By znów uwierzyć
W jedynie słuszne
Razem
Nie mam już miejsca na kolejne odłamki
Rozłożę ci krzyk na części ostatnie
Zgliszcza mimowolne
Rozłożysz mi ręce na ułamki
Nierówności bolesne
Odejdziemy od zmysłów
Każdy w swoją stronę
By znów uwierzyć
W jedynie słuszne
Razem
sobota, 24 listopada 2018
Homo sapie
Mówi o szczycie głupoty
By za chwilę dodać jak nisko upadłem
Mówi ę i ą
Nosi obcasy i głowę wysoko
A majtki ma ciężkie od pretensji
Bóg się śmieje głośniej niż ja oddycham
Gdy dwunożna wyrocznia z zadartym nosem
Tryska mi śliną pod brodę
Przerywa tylko po to by przeładować
Strzela od lat
Zrobiła sito
Później czarną dziurę
Teraz pojęcie człowieka
Nie ma już żadnego punktu
Podparcia
By za chwilę dodać jak nisko upadłem
Mówi ę i ą
Nosi obcasy i głowę wysoko
A majtki ma ciężkie od pretensji
Bóg się śmieje głośniej niż ja oddycham
Gdy dwunożna wyrocznia z zadartym nosem
Tryska mi śliną pod brodę
Przerywa tylko po to by przeładować
Strzela od lat
Zrobiła sito
Później czarną dziurę
Teraz pojęcie człowieka
Nie ma już żadnego punktu
Podparcia
czwartek, 22 listopada 2018
Pogrzeb
Był pogrzeb bo potrzebowali ramki
Na smutek
Nieśli go od ciężkich rąk aż do
Suchych gardeł
Nie za szybko
Ostrożnie
Żeby ktoś nie pomyślał
Odór potu zrosił cmentarz
Wyrosły laury wstydliwe
Starczyło dla każdego
Tylko trup zachował powagę
Na smutek
Nieśli go od ciężkich rąk aż do
Suchych gardeł
Nie za szybko
Ostrożnie
Żeby ktoś nie pomyślał
Odór potu zrosił cmentarz
Wyrosły laury wstydliwe
Starczyło dla każdego
Tylko trup zachował powagę
środa, 21 listopada 2018
Między nami
Układaj się ze mną,
Na święte cito!
Układaj się
Do snu.
Pod ziemią
Ułoży nas
Cisza.
Opowiedz mi teraz,
Bo jutro niepewne,
Opowiedz,
Bym poczuł:
Tak między nami,
Co słychać?
Na święte cito!
Układaj się
Do snu.
Pod ziemią
Ułoży nas
Cisza.
Opowiedz mi teraz,
Bo jutro niepewne,
Opowiedz,
Bym poczuł:
Tak między nami,
Co słychać?
czwartek, 15 listopada 2018
Która jest, była i przychodzi
Między kroplami lekkiego deszczu
Pukała w okno.
Chodziła na palcach, gdy kochałem krzyk.
Rozbiła namiot obok poduszki,
Aby mnie dotknąć.
Mur zbędnych dźwięków powoli znikł.
Jej pocałunki miały dostojność
Iście królewską
I słodycz wina w miłosnej grze.
Cały poddany jednak odniosłem
Wielkie zwycięstwo.
Cisza jest we mnie, gdy tego chcę.
Pukała w okno.
Chodziła na palcach, gdy kochałem krzyk.
Rozbiła namiot obok poduszki,
Aby mnie dotknąć.
Mur zbędnych dźwięków powoli znikł.
Jej pocałunki miały dostojność
Iście królewską
I słodycz wina w miłosnej grze.
Cały poddany jednak odniosłem
Wielkie zwycięstwo.
Cisza jest we mnie, gdy tego chcę.
niedziela, 11 listopada 2018
Niepodległość
Deptana przez nieobecne tłumy,
Prawdziwie obecna,
Rzadko spotyka żywych.
W jej otwartych ramionach
Poległo wielu z morzem krwi.
Czerwona historią
Powiewa na wietrze
Szukając spojrzeń wyżej
W kolorze czystej miłości.
Prawdziwie obecna,
Rzadko spotyka żywych.
W jej otwartych ramionach
Poległo wielu z morzem krwi.
Czerwona historią
Powiewa na wietrze
Szukając spojrzeń wyżej
W kolorze czystej miłości.
środa, 7 listopada 2018
Cyniczne love story
Dotyk to zaledwie jeden zmysł,
A zaraził wszystkie inne
Tańcem o więcej.
Nie wiem, kiedy w oczy prysł
Nieproszonym snem
I w serce.
Szept prowadzi na tym balu
Wciąż niepewny krok
W ramiona.
Nie mów "kocham" i nie całuj,
Bo ze śmiechu chyba
Skonam.
A zaraził wszystkie inne
Tańcem o więcej.
Nie wiem, kiedy w oczy prysł
Nieproszonym snem
I w serce.
Szept prowadzi na tym balu
Wciąż niepewny krok
W ramiona.
Nie mów "kocham" i nie całuj,
Bo ze śmiechu chyba
Skonam.
wtorek, 6 listopada 2018
Nie pal
Wyjdź na zewnątrz z tym papierosem,
Bo już mnie dusi tlenek żenady.
Kłęby spalonych żartów są gorsze
Niż nikotyny garnitur blady.
Bez iskry śmiechu są moje płuca,
Więc wstrzymaj smoczy ogień humoru.
Ja wiem, że szkoda paczki wyrzucać,
To chociaż zamilcz i upozoruj.
Prędzej czy później wszyscy umrzemy
Pozaciągani wirusem grzechu.
Zróbmy coś jednak, pomimo tremy,
By tak naprawdę odejść w uśmiechu.
Bo już mnie dusi tlenek żenady.
Kłęby spalonych żartów są gorsze
Niż nikotyny garnitur blady.
Bez iskry śmiechu są moje płuca,
Więc wstrzymaj smoczy ogień humoru.
Ja wiem, że szkoda paczki wyrzucać,
To chociaż zamilcz i upozoruj.
Prędzej czy później wszyscy umrzemy
Pozaciągani wirusem grzechu.
Zróbmy coś jednak, pomimo tremy,
By tak naprawdę odejść w uśmiechu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)